2.
Pełna wigoru wybiegłam z sal treningowych. Pot delikatnie mi
się lał po czole. Przystanęłam na chwilę. Wyciągnęłam ze swojej skórzanej
listonoszki chusteczkę higieniczną , pachnącą różami. Otarłam mokre czoło.
Teraz zwolniłam swoje kroki , chciałam by ta samotność trwała jak najdłużej.
Miałam zaraz się spotkać z zawodnikiem wagi ciężkiej. Czy ta walka będzie
wygrana czy przegrana? Moje kroki stawały się wręcz tiptopkami. Zamiast iść
dumna z siebie , z piersią na przedzie to zgarbiłam się jakbym chciała się schować.
Minęłam progi szkoły. W oddali zobaczyłam srebrną terenówkę , która była
wypolerowana na błysk. Była czulej traktowana chyba niż ja.
Miałam do przejścia kilka metrów , zbyt krótkich. Czułam ,że
moje nogi robią się jak z waty. Dłonie zaczęły być mokre od potu , czy to
normalne?
Wysiadł z samochodu uśmiechnięty. Ciekawe z czego jest taki
szczęśliwy?
Byłam coraz bliżej niego. Otworzył ramiona , nie pewnie
zrobiłam krok. Złapał mnie w sobie sidła. Moje serce biło szybciej.
-Już Ci przeszło?
Odwróciłam wzrok , przyglądałam się przechodzącym ludziom
przez jezdnię. Wyglądali dość zabawnie omijając wielkie kałuże wywołane przez
wcześniejszy deszcz. Grupka dzieci wracająca ze szkoły. Śmiejąca się , bawiąca
się tym co ich otacza. Zazdrościłam ich tej beztroskości. Nie musieli brać tego
całego syfu na poważnie, robili to za nich dorośli.
-Odpowiesz mi na moje pytanie?- jego ton głosu zmieniał się.
Czułam tą wściekłość.
-Nie , nie przeszło mi-
powiedziałam cicho , nie chciałam by ktoś słyszał o czym rozmawiamy.
Odsunął mnie od siebie na odległość ramienia. Zaczął ściskać mnie za nie. Z
minuty na minutę coraz bardziej.
-Co ty powiedziałaś?
-To co słyszałeś!- podniosłam głos , miałam już serdecznie
dość tej całej szopki , tego jak bardzo mnie kocha. Gdyby kochał nie traktował
by mnie tak. Dłonie zaczęły mi się trząść. Spuściłam wzrok.
Słyszałam jego sapanie. Jego złość narastała.
-Przecież przeprosiłem- powiedział przez zęby. Jeden nie
właściwy ruch , zdanie mogło doprowadzić do wybuchnięcie wulkanu.
-Zbyt wiele razy użyłeś tego słowa , gdy mnie skrzywdziłeś.
Myślisz ,że jestem Twoją własnością?!- próbowałam zrzucić jego dłonie z moich
ramion. Czułam już ból. Skrzywiłam się z
niesmakiem. Podniósł dłonią mój podbródek. Spojrzałam na niego.
-Ale ja Cię kocham Maddy…- jego głos złagodniał tak samo jak
i wyraz twarzy ,ale nie na długo. Uderzyłam go w twarz. Czerwone odbicie
zostało.
-Traktujesz mnie jak jakieś ścierwo , jestem wolna i mam
prawo robić co mi się będzie podoba , nie zabronisz mi tego. Myślałam ,że się
zmienisz od ostatniego rozstania. Myślałam , że choć trochę się zmienisz…
Ból , łzy cisnące się na oczy. Nie mogła otworzyć jednego
oka. Ból ramion. Zacisnęłam usta.
-Właśnie o tym mówiłam Ryan. To jest bezsensu. Ja Cię kocham
, a raczej kochałam… - wyszeptałam drżącym głosem. Prawie nie dotykalnie
przejechałam po klatce piersiowej chłopaka. Kolejny coś znienacka. Upadam na
mokry asfalt. Po moich czerwonych policzkach spływa kaskada gorzkich łez.
Skuliłam się trzymając się za brzuch.
-Kocham Cię suko ,a Ciebie to nie rusza?! Zginiesz!-
wrzasnął i zaczął mnie kopa. W myślach prosiłam o pomoc , bałam się. Moje serce
waliło jak szalone. Czy ja to przeżyję. Z każdym kopnięciem ból stawał się
mocniejszy. Bardziej serce mi krwawiło ,że tak można zrobić z kimś bliskim
sobie.
-Ej Ty zostaw ją !- usłyszałam krzyk , męski głos. Mój
chłopak na to nie zważył . Uniosłam wzrok. Wysoki chłopak z burzą loków
odciągał ode mnie Ryana. Jakby ból
trochę ustąpił.
-Odczep się chłopaczku , nie Twoja sprawa- złapał chłopaka z
karmelowy płaszcz.
-Mamusia Cię nie uczyła ,że nie wolno kobiet bić?- spytał
dość spokojnie. Mój chłopach pchnął pod nosem , śmiejąc się z chłopaka. Był
dość szczupły ,ale nie spodziewałam się po nim takiej siły. Powalił Ryana nie
męcząc się prawie. Potrzepał swój płaszcz.
-Jeszcze raz Cię zobaczę jak bijesz tę damę to nie ręczę za
siebie- mruknął do niego pokazując na mnie. Pomógł mi wstać i obdarował mnie
uroczym uśmiechem. Spojrzałam w jego
duże zielone oczy , można było się w nich utopić.
-Nic Ci nie jest?
-Nie , dziękuję bardzo- uścisnęłam chłopaka i uciekłam
płacząc.
Malarstwo. Najpiękniejsza rzecz
pod słońcem. Mówi wszystko co chcesz wyrazić słowami, ale nie umiesz.
Pokazujesz to obrazami. Malarstwo współgra z duszą. Już jak o tym myślałam to
cieszyłam się sama do siebie. To było niezaprzeczalnie coś co kochałam.
Zapach farby, dotyk struktury płótna, niesamowite obrazy pobudzające zmysły
wzroku i wyobraźnia. Urzeczywistnianie marzeń i snów, choćby tylko na płótnie.
Przelewanie uczuć. Coś pięknego. Moja pasja.
Zbierając moje świeżo wyciągnięte
z torby pędzle w jedność, uśmiechałam się do siebie. Czekały mnie dwie godziny
sam na sam z moją podświadomością. Pracownia artystyczna to było miejsce, gdzie
całkowicie mogłam się wyluzować, być sobą i zatracić nie myśląc o tym jakie
wrażenie zrobię na innych. Tam cały świat miałam gdzieś.
Właśnie grzebałam w torbie
szukając ostatniego najmniejszego pędzelka pozostającego ciągle na dnie mojej
otchłani, gdy ktoś mnie delikatnie dotknął. Wystraszona podskoczyłam i cicho
krzyknęłam. Nie byłam przyzwyczajona do takich sytuacji. W tej szkole jeżeli
ktoś mnie nie popychał na ściany, to raczej mnie nie dotykał. Do tego z
wyczuciem i kobiecą delikatnością.
Gdy podniosłam wzrok moim oczom
ukazał się wysoki, może nie umięśniony, ale nie chucherko chłopak z burzą
ciemno-brązowych kręconych loków. Spoglądał na mnie szklanymi, kocimi oczami z
nutka, jak dobrze zauważyłam, współczucia. I uśmiechał się. Uśmiecha się do
mnie ukazując perliste, równe zęby i śliczne dołeczki w policzkach. Nie powiem,
byłam troszkę przerażona. Zaczełam się zastanawiać, czego on może ode mnie
chcieć.
- Wszystko w porządku?- odezwał
się. Stanęłam zaskoczona, zastygłam. Czy on mówił do mnie? Czy naprawdę taki..
niezaprzeczalnie ładny chłopak się do mnie odezwał? Cofnęłam się o krok i
obejrzałam. Wszyscy chodzili jakby nic się nie działo, nikt nie przystanął.
Tylko nieliczni rzucali zaciekawione spojrzenie chłopakowi przede mną. Jednego
byłam pewna: On mówił do mnie.
- Mówisz do mnie, dziwny,
nieznajomy kolego?- zapytałam prostacko. Przeklejam w duchu. Gdybym była
normalna, nie próbowałabym go odepchnąć. Ale normalna nie byłam.
Chłopak uniósł obie brwi. Wyraźnie
był zdziwiony.
- E chyba, czegoś nie rozumiem.. –
wydukał. Zaśmiałam się bynajmniej nie szczerze. Bardziej wrednie. Chłopcy byli
nie dla mnie. Dziwaczki. Miałam nadzieję, że szybko sobie pójdzie.
- Widzę, że myślenie nie jest
twoją mocną stroną. – rzuciłam dalej szperając w torbie i ostentacyjnie
ignorując chłopaka, choć miałam straszną ochotę przynajmniej jeszcze raz na
niego spojrzeć.
- Nie pamiętasz mnie? – drążył.
Podniosłam wzrok delektując się tym jakże pięknym widokiem. Mój wzrok utkwił
jednak nie w chłopaku, lecz w zegarku wiszącym nad jego głowa. Byłam już
praktycznie spóźniona.
- O cholera. – szepnęłam zapinając
torbę.
- Naprawdę mnie nie pamiętasz?
Harry jestem. – wyciągnął w moją stronę rękę. Harry. Coś mi tam dzwoniło, ale
nie wiedziałam, w którym kościele. Pewnie ten dzwon dopominał się bym sobie
przypomniała, gdzie o nim słyszałam i dlaczego tak się na niego patrzą wszyscy
ludzie. Zignorowałam jednak ten dźwięk. Wyminęłam chłopaka. Obróciłam się
ostatni raz i wypaliłam:
- Nie mam cię co pamiętać. Chyba
nigdy się nie spotkaliśmy. Mylisz mnie z kimś. – powiedziałam i zaskoczyło. Madeleine.
Teraz byłam już niemal pewna, że chłopak spotkał wcześniej Maddy. Była to
oczywista oczywistość tak jak to, że niebo jest niebieskie. Tylko moja siostra
mogła spotkać takiego chłopaka. Jednak nie mogłam już z nim dłużej rozmawiać, a
nie przypuszczałam by powtórzyła się jeszcze okazja do spotkania. Rozłożyłam
ręce.
- Wybacz. Musze lecieć. – rzuciłam
i w największym pośpiechu ruszyłam przez labirynt korytarzy, z nadzieją, że się
nie spóźnię.
Dzisiaj mimo mojego wielkiego
podniecenia zajęciami, ze sztuki nie mogłam się skupić. W głowie cały czas
siedział mi nieznajomy chłopak. Harry. Nie dlatego, że był przystojny,
delikatny, a dlatego, że się do mnie odezwał. Normalnie jak do każdego innego.
Traktował mnie na równi ze sobą. Poczułam wyrzuty sumienia za mój stosunek do
niego. On był dla mnie miły, a ja jak zawsze. Westchnęłam.
- Annabeth, jesteś z nami?
Koncentracja dziewczyno, koncentracja!- upomniała mnie klaskając w ręce pani
Smith. Kompletna wariatka. Artystka i wspaniała kobieta. Postanowiłam się
obudzić. Jeden nieznajomy chłopak, który był dla mnie przez chwilę miły nie
mógł mnie tak długo rozpraszać. Musiałam z tym skończyć, przecież i tak
mieliśmy się więcej nie zobaczyć. Harry nie wyglądał na chłopaka, który
studiuję malarstwo na 2 roku ASP.
Mój cichy szloch w pokoju.
Zupełnie ciemnym pokoju. W tle leciało Bullet For My Valentine. W tekście było coś o mnie. Jaką jest teraz moja sytuacja. Może śpiewane do
dziewczyny ,ale coś w tym jest.
There´s
always something different going wrong
the path I walk is the wrong direction
there´s always someone fucking hanging on
can anybody help me make things better?*
the path I walk is the wrong direction
there´s always someone fucking hanging on
can anybody help me make things better?*
Rozejrzałam po
pokoju. Był bałagan jak nigdy. Pełno chusteczek. Rozbite jedno , drugie
zdjęcie. Oparłam się o zimną ścianę. Wolałam nie wiedzieć jak wyglądam. A
raczej miałam gdzieś jak wyglądam. Cały czas miałam w głowie dzisiejsze sceny.
Nigdy aż tak brutalnie mnie nie potraktował. Próbowałam delikatnie otworzyć
podbite oko.
-Auć – jękłam , pojedyncze łzy leciały po moich policzkach.
Wycierałam je rękawem swetra.
Wstałam i chwiejnym krokiem poszłam do łazienki cudem
omijając rozbite szkło.
Zrzuciłam z siebie wszystko prócz bielizny. Moje ciało
pokrywały liczne sińce różnej wielkości. Niektóre powstawały ,a niektóre
powolnie znikały. Przejechałam dłonią po ciele , bolało tak samo jak oko.
Czułam się jak wrak
człowieka , chociaż na zewnątrz wyglądało ,że jest dobrze to w środku toczyła
się wojna o przetrwanie. Nie wiedziałam ,że tyle dla miłości będę musiała
cierpieć. Choć kochałam to nie byłam szczęśliwa. Ironia losu?
Spojrzałam na siebie w lustrze. Ciemne strugi na policzkach
od tuszu. Rozmazana szminka. Czerwone policzki. Wyglądem przypominałam clowna.
Namoczyłam wacik preparatem do demakijażu. Zmyłam swoją twarz i było o niebo
lepiej. Choć te moje podpuchnięte oczy
niszczyły trochę wszystko. Związałam swoje ciemne loki w luźnego koka.
Namoczyłam kolejny wacik , ale lodowatą wodą. Ubrałam dużą zieloną koszulkę z
jakiegoś festiwalu tanecznego.
-Może wreszcie posprzątam ten burel- powiedziałam sama do
siebie wzdychając. Wzięłam kosz z kuchni. Zapaliłam światło w pokoju. Ukazały
się śliwkowe ściany z pudrowymi napisami i postaciami. Uklękłam na panelach i
zaczęłam zbierać szkło , które następnie wrzucałam do kosza. Próbowałam się nie
skaleczyć ,bo by mi jeszcze tego brakowało do szczęścia. Gdy dotarłam do ramek
ze zdjęciami znów moje oczy napełniły się łzami. Wyciągnęłam fotografie z obramowań. Przyglądałam się im.
-Jesteś już przeszłością- wyszeptałam i przerwałam je w pół. Łzy zaczęły spływać ,ale szybko je otarłam ,
nie chciały przestać lecieć.
-Dlaczego ja Cię kocham Ty dupku?- wrzuciłam je do kosza.
Gdy wszystko już sprzątnęłam łącznie w chusteczkami , które się walały po całym
pokoju. Usiadłam w salonie i włączyłam telewizor.
Kolejne nudne programy. Mało śmieszne sitcomy. Beznadziejne
seriale. Usłyszałam dzwonek swojej komórki. Zignorowałam go. Nie dawał ktoś za
wygraną. Wstałam nie chętnie z kanapy i poszłam do swojej torebki. Wyświetlacz
pokazał mi „Ryan ; *”. Zacisnęłam zęby. Zielona słuchawka.
-Co chcesz?
-Wysłuchaj mnie , Maddy
-Dla Ciebie Madeleine Herrera
-Posłuchaj mnie , proszę
-Nie mam ochoty straciłeś swoją szansę
-Aleee…
-Nie ma żadnych „Ale” , tylko z nami koniec. Nie zaprzątaj
mi więcej głowy , żegnaj
-Maddy…
-Tylko się zbliżysz , a zadzwonię na policję
- Dobrze
-Do zobaczenia nigdy- rozłączyłam się. Rzuciłam się na łóżko
zrozpaczona. Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie? Czy tak będzie dalej?
Może tak musiało po prostu być?
-Nie , już nigdy się nie zakocham-wychlipałam.
Znów chusteczki walały się po pokoju. Głucha cisza obijała
się po ścianach. Jedynie mój cichy szloch ją zagłuszał.
Atmosfera w domu była
przytłaczająca. Nie wiedziałam co Rayan zrobił Maddy, a ona się nie chciała mi
zwierzać. Jak na razie. Świeżych ran się nie rozdrapuje, a na pewno nie było to
nic dobrego. Przy takim człowieku jakim był chłopak mojej siostry nie może
człowieka spotkać nic wspaniałego.
Już od godziny siedziałam przy
mojej zapłakanej siostrze. Po domu walały się zużyte chusteczki higieniczne. Byłam
tak samo smutna jak Maddy, którą zastałam już w takim stanie po moim powrocie
do domu. Nie trudno było się domyśleć co się stało.
Na początku wpadłam w prawdziwą
furie widząc sino-czerwone oko mojej siostry. Jaki brutal mógł to zrobić? Jaki
mężczyzna jest w stanie uderzyć kobietę? Żaden, co dobitnie świadczyło, że
Rayan jest tylko nierozwiniętym do końca, przygłupim chłopczykiem. Nawet nie
chłopcem. Gdy się troszkę uspokoiłam, przyniosłam Madeleine lód i poprosiłam by
trzymała mocno pod okiem. Miałam nadzieję, że to choć trochę pomoże i nie
będzie aż tak widocznego śladu.
- A teraz powiesz mi co się
stało?- zapytałam z największą czułością w głosie na jaką tylko było mnie stać.
Miałam nadzieję, że w końcu się otworzy.Maddy pokiwała głową i kolejny raz
wytarła nos.
- Przyjechał po mnie jak mówił.
Wcześniej przeprosił.. – wyjąkała i znów zaciągnęła się płaczem. Podałam
siostrze kolejną chusteczkę i potarłam uspokajająco jej ramię. Milczałam,
wiedziałam, że jak tylko Maddy się troszkę opanuje z powrotem zacznie mówić. I
oczywiście miałam rację. Znałam moją siostrę na wylot.
- Potem mała kłótnia i znów to
samo. Uderzył mnie. Gdyby nie jakiś chłopak…- przerwała poprawiając trzymany
pod okiem lód.
- Drań! – powiedziałam w miarę
spokojnie, nie chciałam bardziej denerwować Maddy i tak już była na skraju
wytrzymałości. Dziewczyna zaszlochała. Przytuliłam ją mocno.
- Spokojnie, spokojnie. To już
koniec. Ja mu na nic więcej już nie pozwolę.. – pocieszałam siostrę jak tylko
mogłam. Chwilę później Maddy otarła ostatnie łzy i wpatrywała się we mnie z
dozą wdzięczności. Uścisnęłam jej rękę.
- A co to za tajemniczy chłopak
cię uratował, przed tym..- urwałam nie chciałam nic złego mówić o Rayanie, choć
miałam na to wielką ochotę. Wiedziałam, że nie byłoby to fair w stosunku do
siostry. Przecież jeszcze niedawno go kochała.
- Nie wiem. Przystojny, kręcone
włosy i śliczne zielone oczy..
- Harry. – stwierdziła. Siostra
posłała mi pytające spojrzenie. – Dzisiaj mnie z tobą pomylił.
I już nic więcej nie dodałam.
Sprawa była skończona, a wszystko ułożyło się w logiczną całość.
* Bullet For My Valentine - Tears Don't Fall
***
Mamy już drugi rozdział. Akcja się powoli rozkręca. Powiem prosto z mostu. Nie będziemy dodawać zdjęć bohaterów ,bo wasza wyobraźnia ma działać. Mam nadzieję ,że wam też się spodoba odcinek. Czekam na rezultaty. Pozdrawiam Edith
Popieram Edith. Postacie są całkowicie fikcyjne, więc każda z was może je sobie inaczej wyobrazić, czy nie na tym polega książka?
Co do odcinka mam nadzieję, że jest oky. Wiadomo to dopiero początki, ale chyba nie jest źle, co? I jest jakiś wątek One Direction.
Mam nadzieje, że zmobilizuje was to do komentowania. Nawet jak jest coś nie tak, to piszcie. Nie powstrzymujcie się. Dziękuje za poprzednie komentarze i proszę o więcej!
Pozdrawiam.!
H.
Popieram Edith. Postacie są całkowicie fikcyjne, więc każda z was może je sobie inaczej wyobrazić, czy nie na tym polega książka?
Co do odcinka mam nadzieję, że jest oky. Wiadomo to dopiero początki, ale chyba nie jest źle, co? I jest jakiś wątek One Direction.
Mam nadzieje, że zmobilizuje was to do komentowania. Nawet jak jest coś nie tak, to piszcie. Nie powstrzymujcie się. Dziękuje za poprzednie komentarze i proszę o więcej!
Pozdrawiam.!
H.
o kurde! to jeste niesamowite! wykonałyście naprawde dobrą robotę! oby tak dalej! ciekawi mnie, czy jedna zni dziewczyn zakocha sie w Harrym, czy obie. i także w kim on sie zakocha! no, ale cóż to zostawiam wam, a sama musze sie pomeczyć i poczekać do nastepnego odcinka!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
caroots.
No po prostu genialny !! Nic dodać, nic ująć xd Czekam do następnego !! ;]
OdpowiedzUsuńjak ja to kocham! booooskie. uwielbiam Was, dziewczyny :*
OdpowiedzUsuńSuper odcinek choć trochę straszny jest ten Rayan , wydaje mi się ze tak szybko nie zrezygnuje i będzie zatruwał przez długi czas życie głównym bohaterka
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aneta=]
Ogólnie nie jest źle, ale troche za dużo zamieszania.
OdpowiedzUsuńOczywiście będe wchodzić i czytać.;)
Powoli wszystko sie rozkreca, z coraz wiekszym zaciekawieniem czytam to opowiadanie. Ciekawi mnie jak dlugo jeszcze Rayan bedzie nachodzic dziewczyne i jakie beda tego skutki. Jak narazie i tak juz duzo zrobil. No i pojawila sie zielooka pieknosc z bujnymi lokami na glowie płci meskiej, Harry <3 ( Eh.. wybaczcie za te kometarz, nie jestem normalna) Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;D
Matko,co to za Rayan?Jakiś tyran,niech on ją zostawi w spokoju!Przecież go żuciła,czego on od niej jeszcze chce...
OdpowiedzUsuńJest i nasza gwiazda,Harry ;) Będzie wybawicielem przed tym okrutnym Rayanem ;)
Rozdział mi się podoba ;) podobno początki są ciężkie kiedy wszystko trzeba opisać...Wy dajecie radę i wychodzi wam to bosko! ;)
Pozdrawiam!
Natalia Xxx.
Ja chce już ciąg dalszy to jest cudne.
OdpowiedzUsuńTak, macie rację powinna zadziałać wyobraźnia :) Chociaż ja dodałam zdjęcia bohaterów :P
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam przyjemność poinformować, że na http://fire-earth-water-air.blogspot.com pojawił się prolog.
UsuńLiteracka N..