3.
Kolejny raz porzuciłam myśli o
mojej siostrze, które całą noc zaprzątały mi myśli. Była dorosłą dziewczynką i
umiała sobie radzić. Ja nie mogłam nic za
nią zrobić. Mogłam ją tylko wspierać. Przystanęłam w połowie drogi i
wpatrywałam się w moją ulubioną wystawę. Pociągnęłam za klamkę. Zamknięte.
Zdenerwowałam się. Już od kilku dni chciałam sobie kupić nowe pędzle, ale nie
miałam czasu, a gdy go troszkę wyłuskałam to okazało się, że jest zamknięte.
Tupnęłam nogą jak rozkapryszona królewna, i żeby sobie wynagrodzić
niepowodzenie weszłam do sklepu obok. Z uśmiechem na ustach wyszłam z torbą
cukierków czekoladowych i skierowałam się w stronę uniwersytetu. Do zajęć pozostała
jeszcze godzina, za mało by wracać do domu, a pogoda nie nastrajała do
spacerów. Postanowiłam iść i poczekać w zawsze otwartym dla każdego szkolnym
amfiteatrze.
Weszłam do wielkiego gmachu, a
potem znalazłam sale amfiteatru. Na drzwiach wisiał plan zajęć w amfiteatrze. Z
rozpiski wynikało, że odbywają się tam zajęcia dodatkowe z muzyki i ruchu
scenicznego z gościem specjalnym.
Kilka
rzędów ciągnących się wzdłuż pomieszczenia, wielka scena i zapach mało już
świeżego płótna to był cały amfiteatr. Miejsce, gdzie odbywały się zajęcia
teatralne i czasami muzyczne.
Weszłam cicho do Sali i chciałam
niepostrzeżenie wślizgnąć się w ostatni rząd siedzeń, by nikomu nie
przeszkadzać. Jak zwykle jednak wyszło wszystko na opak. Stare, ciężkie drzwi na sprężynie miały własne
plany i zamknęły się w głośnym trzaskiem. Wszystkie głowy obróciły się w moim
kierunku. Łącznie w wykładowczynią, zwariowaną kobietą, którą dobrze znałam z
naszej współpracy, gdy malowałam scenografie do ich przedstawień. Wiele z
ludzi było na mnie naprawdę złych za przerwanie ich lekcji. Jednak nie to mnie
najbardziej wytrąciło z równowagi. Na scenie jak zastygły, marmurowy posąg stał
z otwartymi ustami Harry w otoczeniu czterech innych przystojniaków.
Wśliznęłam się na wolne siedzenie
i zjechałam by być jak najmniej widoczną. Jednak długo nie wytrzymałam,
ciekawość wzięła górę i zaczęłam się dokładnie przyglądać scenie. Z obrazu
przede mną wynikało, że Harry wcale nie był studentem. Ewidentnie to on dzisiaj
wygłaszał lekcję.
Cała piątaka miała coś do
powiedzenia. Byli fantastyczni, a ja? Ja czułam się tą całą sytuacją
zażenowana. Szczególnie, gdy co jakiś
czas łapałam Harrego spoglądającego w moją stronę. Zwykle w tej sytuacji
odwracałam wzrok i wpatrywałam się, albo w panią Corrigan, albo w któregoś z
jego kolegów. Musiał wiedzieć, że jest dla mnie całkowice obojętny. Bo był.
Przecież go nie znałam. Nie mogłam do każdego, kto okazał mi choć trochę
delikatności przywiązywać się jak do psa. To było przecież tylko jednorazowe
spotkanie.
- Kolejna fanka One Direction?-
usłyszałam głos obok siebie. Obróciłam się do mojego rozmówcy, który nawet nie
wiedziałam kiedy zjawił się po mojej lewicy, byłam tak zafrasowana lekcją
Harrego.
- Odwal się , Matt. –
powiedziałam. Musiałam jednak przyznać, że mój wróg mnie oświecił. One
Direction. Przecież o nich słyszałam. Nie byłam jakąś napaloną fanką, w ogóle
nie byłam fanka, ale mieszkałam w Londynie, więc trudno było o nich nie
słyszeć.
- I tak u nich nie masz szans,
dziwaczko. – dogryzał mi Matt. Nie miałam pojęcia po co przyszedł tu ten nad
wyraz uzdolniony we wszystkich kierunkach osioł, ale miałam ochotę mu mocno
przywalić. Mogłam też się odgryźć, ale naprawdę nie miałam na to ani siły, ani
nie sprawiło by mi to teraz większej przyjemności. Nie chciałam też robić
większych scen.
- Idź sobie stąd. – syknęłam.
Rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie.
- Jak sobie życzysz, królowo
lodu. – odparł pogardliwie.
Odetchnęłam z ulgą, gdy tylko
zniknął. Czyli jednak Harry był gościem. Razem z przystojną czwórką. Jak ja
mogłam się nie domyśleć? Normalnie. Nie słuchałam popularnej muzyki, wolałam
niszową. Z drugiej strony chłopcy wzbudzali szacunek nawet wykładowczyni, która
słuchając ich cały czas kiwała bądź
kręciła głową.
Spojrzałam na zegarek. Zostało mi
piętnaście minut. Musiałam się zbierać. Podniosłam się cicho i ruszyłam w
stronę wyjścia tym razem nie robiąc hałasu. Jednak nawet to nie pomogło.
- Annabeth! – usłyszałam za sobą.
Zacisnęłam pięści i obróciłam się z jakim takim, nieszczerym uśmiechem. –
Podejdź no tu!
- Słucham, pani profesor. –
powiedziałam podchodząc do nawiedzonej wykładowczyni obwieszonej mnóstwem
korali, co było wręcz komiczne. Poczułam na sobie wzrok całej piątki przez co
musiałam zwalczyć moje odruchy swędzenia.
- Na maj przygotowujemy „ Sen
nocy letniej” potrzebujemy scenografii. Czy nie mogłabyś? Oczywiście, otrzymasz
pomoc. – dopowiedziała szybko gdy mimowolnie się skrzywiłam. Czy ja byłam
jakimś zakładem socjalnym.?
- Oczywiście, pani profesor. Będę
zaszczycona. – odpowiedziałam pochmurnie, ale co miałam zrobić? Profesorom się
nie odmawia. Poza tym kochałam malować i bawienie się w scenografa mogło być
świetną zabawą. Omijając oczywiście te wątki z wykorzystywaniem uczniów za
darmo.
- Świetnie! – Klasnęła w ręce
zachwycona nauczycielka. Wymusiłam uśmiech. I po prostu odeszłam.
- Przyjdę do pani. Później. –
powiedziałam obracając się na pięcie i spoglądając na zespół.
Już prawie byłam przy drzwiach,
gdy dopadł mnie w dwóch skokach Harry i stanął przede mną.
- Czyli Annabeth?- zapytał szczerząc
się. – I dalej mnie na pamiętasz?
- Nie mam czego pamiętać.
Pomyliłeś mnie z moją siostrą, jasne? – rzuciłam i chciałam go ominąć.
- Możliwe, tamta była jakaś
milsza. – przytaknął znów przeszkadzając mi i zagradzając drogę do upragnionej
wolności.
- To czemu tu jeszcze stoisz?-
wymruczałam biorąc się za rękoczyny i lekko przesuwając chłopaka.
- Umów się ze mną na kawę? Z
chłopakami. – drążył. Machnął ręką w kierunku wpatrujących się w nas chłopców.
Czy on nigdy nie miał dość. Co jeszcze miałam powiedzieć, jakim tonem.?
- Nie. – odrzekłam uśmiechając
się sztucznie.
- Ale czemu? – zapytał
rozkładając ręce. Tak, taka wielka gwiazda nie była przyzwyczajona na odmowy.
- Nie umawiam się z chłopakami
spotkanymi przypadkowo. – odpowiedziałam wymijając go.
- To z kim się umawiasz?
Miałam już go dość. To już było
nagabywanie. Miałam ochotę wybuchnąć szyderczym śmiechem. Opanowałam się w
ostatniej chwili i przewróciłam oczami. Przybrałam swoją zwykłą chłodną i
niedostępną maskę.
- Z nikim. – odpowiedziałam i
ruszyłam do wyjścia. Chłopak chwilę stał osłupiony. Było mi głupio, ale to był
najlepszy sposób. Nie chciałam umawiać się z chłopakami. Żaden nie był w stanie mnie zrozumieć.
Patrzyli tylko na moja ładną buzię, a gdy okazywało się, że nie jestem osobą
reprezentacyjną, i że nie da się ze mnie wydobyć głębszych uczuć sprawiali mi
ból. Nie chciałam do tego dopuścić. Lepiej było zapobiegać i nie zakochiwać się
wcale. A najlepiej nikogo do siebie nie dopuszczać. Unikaliśmy oboje
upokorzenia. Ja, bo rzucił mnie chłopak, on, bo zawsze okazywało się, że moja
wrogość to nie jest sposób na podryw.
-Ale.. – zaprotestował chłopak.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, czego on już nie mógł zobaczyć i pomachałam mu
przez ramię.
Nie chciałam go w żadnym wypadku.
Nie nadawałam się do randkowania z gwiazdą, ale musiałam przyznać, ze
pochlebiało mi jego zachowanie. Czułam się jakoś inna. Z jednej strony, nie
chciałam go już więcej spotkać, a z drugiej.. całkowicie mnie intrygował.
Nie miałam ochoty iść na zajęcia. Mój stan
psychiczny nie był na tyle dobry. Musiałabym zamaskować limo , które przez noc
stało się fioletowe. Zarazem nie chciałam opuszczać ruchu scenicznego. Musiałam
wybrać.
Duża ilość fluidu , pudru i cieni pomogła mi przywrócić twarz do normalnego wyglądu. Ukryło nie doskonałości. Trochę odświeżyło zmęczoną buzię. Po ustach przejechałam pomadką ochronną ,a suche dłonie nakremowałam.
Wyłożyłam do torebki półtoralitrową wodę , drugie śniadanie ,a raczej lunch. W domu znów cisza , przytłaczająca cisza. Annabeth pewnie siedzi już na uczelni. Lubiła pójść wcześniej by się czymś natchnąć przed zajęciami. Kreatywna osoba z wielką wyobraźnią , w tym byłyśmy podobne. Każda w swojej dziedzinie dawał z siebie wszystko.
Legginsy w kolorowe kwiaty , biały podkoszulek a na to pocięta miętowa koszulka na długi rękaw oraz białe trampki. Przeciwdeszczówka na grzbiet. W tą ponurą wiosnę chciałam choć trochę ożywić to co mnie otacza i mogło napoić mnie dobrym nastrojem. Nie umiałam być smutna , wszystko się we mnie siedziało co najgorsze. Chyba ,że uszło to z wczorajszym płaczem. Na pewno nadejdą te krytyczne momenty. Ja na razie mogę się cieszyć życiem i iść z uśmiechem przez nie.
Wsiadłam do swojego czarnego volvo. Przebijałam się przez zawsze zatłoczone ulice Londynu. Deszcz znów pada. Taki już urok tego miejsca. Przyzwyczaiłam się przez te dwadzieścia lat życia. Zawsze lubiłam obserwować jak miasto tętniło życiem. Ludzie uciekali przed kroplami zanieczyszczonej wody , które spadały z chmur. Chowali się gdzie tylko mogli. Nerwowo stukałam palcami o kierownicę. W radiu leciały same najnowsze hity. Miałam coraz mniej czasu.
-No ruszcie się!- krzyknęłam głośno ,lecz nie było to dla nikogo słyszalne. Może jedynie moje gesty złości mogły być widzialne. Aż wreszcie się ruszył ten korek. Przejechałam kilka ulic. Stanęłam na parkingu. Miałam pięć minut do zajęć. Biegiem mknęłam po korytarzach uniwersytetu. Z amfiteatru , gdzie miałam zacząć zajęcia zobaczyłam swoją siostrę.
-Witam Cię słoneczko- przytuliłam szatynkę do siebie obdarowując ją ciepłym uśmiechem.
-Cześć Maddy. Już lepiej?- spytała przejeżdżając swoją zimną dłonią po moim policzku. Tak jakby zignorowałam jej pytanie.
-Tona tapety , którą można szpachlą ściągać , kawałek białej czekolady i jazda- wyliczając na palcach.
-No tak , optymistka- wystawiła język w moją stronę.
-Pogadamy później. Mam teraz ruch sceniczny- ucałowałam jej policzek.
-Powodzenia- puściła mi oczko , a ja weszłam do Sali. Położyłam swoje rzeczy na widowni. Przebrałam się w dres. Było widać mi pojedyncze sińce na ramionach. Napiłam się wody by nawilżyć gardło. Na scenie stało już kilka osób , dołączyłam do nich. Zaczęliśmy rozmawiać ,bo nie było jeszcze całej grupy oraz profesora. Nie było mnie pół dnia na zajęciach ,a dowiaduję się o nowościach. Mam mieć przez tydzień warsztaty z gościem specjalnym. Byłam tym zdziwiona ,ale i się w sumie cieszę ,że ktoś ma ochotę nauczyć coś nowego młodych ludzi , dać dobre wskazówki. W ciągu kilku minut moja trzydziestoosobowa grupa była w komplecie.
Pięciu chłopaków. Przystojnych, Farbowany blondyn. Ciemny szatyn. Ciemny blondyn w padający w jasny brąz. Brunet. Atramentowy brunet.
Rozpoczęliśmy od dość lekkiej rozgrzewki jak dla mnie. Widziałam po niektórych ,że są już zmachani. Bawiło mnie to ,ale takie życie. Cała piątka się rozdzieliła. Obok mnie ustawił się lokowaty.
-Chyba się skądś znamy- usłyszałam szept obok siebie. Spojrzałam na chłopaka. Przyjrzałam mu się. Tak. To ten chłopak , który mi wczoraj pomógł i nawet opowiadała mi o nim Annabeth.
-Tak , raczej tak- przytaknęłam z uśmiechem.
-Harry- wyciągnął dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją delikatnie.
-Madeleine ,ale mówią mi Maddy- przedstawiłam się grzecznie. Harry miał już coś powiedzieć ,ale kolega o ciemno blond włosach mu przerwał. Kogoś mi przypominał , może później mnie oświeci. Byłam ciekawa jak poprowadzą zajęcia. Pokazywali nam ćwiczenia na połączenie mówienia tekstu z ruchem. Zajęcia się trochę przeradzają w zajęcia głosowe , dla mnie to lepiej też , nie byłam w tym najlepsza. Dziwiło mnie ,że mam lepszą kondycję o gości specjalnych. Bawiłam się świetnie. Szybko zleciały mnie mi dwie godziny warsztatów.
Duża ilość fluidu , pudru i cieni pomogła mi przywrócić twarz do normalnego wyglądu. Ukryło nie doskonałości. Trochę odświeżyło zmęczoną buzię. Po ustach przejechałam pomadką ochronną ,a suche dłonie nakremowałam.
Wyłożyłam do torebki półtoralitrową wodę , drugie śniadanie ,a raczej lunch. W domu znów cisza , przytłaczająca cisza. Annabeth pewnie siedzi już na uczelni. Lubiła pójść wcześniej by się czymś natchnąć przed zajęciami. Kreatywna osoba z wielką wyobraźnią , w tym byłyśmy podobne. Każda w swojej dziedzinie dawał z siebie wszystko.
Legginsy w kolorowe kwiaty , biały podkoszulek a na to pocięta miętowa koszulka na długi rękaw oraz białe trampki. Przeciwdeszczówka na grzbiet. W tą ponurą wiosnę chciałam choć trochę ożywić to co mnie otacza i mogło napoić mnie dobrym nastrojem. Nie umiałam być smutna , wszystko się we mnie siedziało co najgorsze. Chyba ,że uszło to z wczorajszym płaczem. Na pewno nadejdą te krytyczne momenty. Ja na razie mogę się cieszyć życiem i iść z uśmiechem przez nie.
Wsiadłam do swojego czarnego volvo. Przebijałam się przez zawsze zatłoczone ulice Londynu. Deszcz znów pada. Taki już urok tego miejsca. Przyzwyczaiłam się przez te dwadzieścia lat życia. Zawsze lubiłam obserwować jak miasto tętniło życiem. Ludzie uciekali przed kroplami zanieczyszczonej wody , które spadały z chmur. Chowali się gdzie tylko mogli. Nerwowo stukałam palcami o kierownicę. W radiu leciały same najnowsze hity. Miałam coraz mniej czasu.
-No ruszcie się!- krzyknęłam głośno ,lecz nie było to dla nikogo słyszalne. Może jedynie moje gesty złości mogły być widzialne. Aż wreszcie się ruszył ten korek. Przejechałam kilka ulic. Stanęłam na parkingu. Miałam pięć minut do zajęć. Biegiem mknęłam po korytarzach uniwersytetu. Z amfiteatru , gdzie miałam zacząć zajęcia zobaczyłam swoją siostrę.
-Witam Cię słoneczko- przytuliłam szatynkę do siebie obdarowując ją ciepłym uśmiechem.
-Cześć Maddy. Już lepiej?- spytała przejeżdżając swoją zimną dłonią po moim policzku. Tak jakby zignorowałam jej pytanie.
-Tona tapety , którą można szpachlą ściągać , kawałek białej czekolady i jazda- wyliczając na palcach.
-No tak , optymistka- wystawiła język w moją stronę.
-Pogadamy później. Mam teraz ruch sceniczny- ucałowałam jej policzek.
-Powodzenia- puściła mi oczko , a ja weszłam do Sali. Położyłam swoje rzeczy na widowni. Przebrałam się w dres. Było widać mi pojedyncze sińce na ramionach. Napiłam się wody by nawilżyć gardło. Na scenie stało już kilka osób , dołączyłam do nich. Zaczęliśmy rozmawiać ,bo nie było jeszcze całej grupy oraz profesora. Nie było mnie pół dnia na zajęciach ,a dowiaduję się o nowościach. Mam mieć przez tydzień warsztaty z gościem specjalnym. Byłam tym zdziwiona ,ale i się w sumie cieszę ,że ktoś ma ochotę nauczyć coś nowego młodych ludzi , dać dobre wskazówki. W ciągu kilku minut moja trzydziestoosobowa grupa była w komplecie.
Pięciu chłopaków. Przystojnych, Farbowany blondyn. Ciemny szatyn. Ciemny blondyn w padający w jasny brąz. Brunet. Atramentowy brunet.
Rozpoczęliśmy od dość lekkiej rozgrzewki jak dla mnie. Widziałam po niektórych ,że są już zmachani. Bawiło mnie to ,ale takie życie. Cała piątka się rozdzieliła. Obok mnie ustawił się lokowaty.
-Chyba się skądś znamy- usłyszałam szept obok siebie. Spojrzałam na chłopaka. Przyjrzałam mu się. Tak. To ten chłopak , który mi wczoraj pomógł i nawet opowiadała mi o nim Annabeth.
-Tak , raczej tak- przytaknęłam z uśmiechem.
-Harry- wyciągnął dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją delikatnie.
-Madeleine ,ale mówią mi Maddy- przedstawiłam się grzecznie. Harry miał już coś powiedzieć ,ale kolega o ciemno blond włosach mu przerwał. Kogoś mi przypominał , może później mnie oświeci. Byłam ciekawa jak poprowadzą zajęcia. Pokazywali nam ćwiczenia na połączenie mówienia tekstu z ruchem. Zajęcia się trochę przeradzają w zajęcia głosowe , dla mnie to lepiej też , nie byłam w tym najlepsza. Dziwiło mnie ,że mam lepszą kondycję o gości specjalnych. Bawiłam się świetnie. Szybko zleciały mnie mi dwie godziny warsztatów.
Położyłam się na zimną podłogę. Chłód przyjemnie
otulał moje ciało. Przymknęłam powieki na chwilę. Delikatnie szczypało. Wszyscy
powoli się rozchodzili. Rozmowy studentów zaczęły być nie wyraźne i stłumione.
Wolno się podnosiłam. Ściągnęłam adidasy i szłam boso po widowni. Stanęłam przy
swoich rzeczach. Rozejrzałam się , ani jednej żywej duszy na Sali. Delikatnie
zaczęłam się wycierać. Odświeżyłam się. Poprawiłam swój kryjący makijaż.
Przebrałam się ze swojego dresu. Spryskałam się perfumami. Uśmiechnęłam się
sama do siebie.
-Maddy?- usłyszałam za sobą. Serce podeszło mi do gardła. Odwróciłam się gwałtownie. Przecież nikogo nie było tutaj. Zobaczyłam chłopaka z brązowymi tęczówkami , gdzie tańczyły rozbawione iskierki. Wyprostowane włosy. Czarujący uśmiech. Zakryłam dłonią usta.
- Pamiętasz mnie?- spytał chłopak. Skinęłam na „Tak”. Badałam każdy centymetr jego twarzy wzrokiem. Szukając odpowiedzi na swoje pytanie. Skąd ja go znam? I nagle mnie oświeciło. Poznałam go rok temu na urodzinach Danielle. Miał wcześniej na głowie burzę loczków. Wyglądał wtedy tak niewinnie.
-Liam? Ten od Danielle
-Nie wiedziałem ,że studiujesz aktorstwo
-Nie wiedziałam ,że jesteś sławny- zmałpowałam nieśmiało uśmiechając się do szatyna. Jego policzki oblał rumieniec. Zachichotałam pod nosem
-To dziwne ,ale prawdziwe- dodałam po chwili. Przypomniało mi się jak się poznaliśmy. Trochę niezręczna sytuacja
Zatłoczony klub tętniący muzyką. Upał choć zima na dworze. Drink za drinkiem. Wysokie obcasy. Bandażowana sukienka. Znałam tylko pojedyncze osoby , reszta całkowicie nieznana. Podeszła do mnie jubilatka trzymając za rękę dość przystojnego szatyna.
-To jest właśnie Maddy o , której Ci opowiadałam- odezwała się próbując przebić się przez hałas.
-Liam- wyciągnął dłoń.
-Madeleine Herrera- ujął moją dłoń i ją ucałował. Gentelman.
-Meksykanka?
-Brytyjka- uśmiechnęłam się dumnie.
Wyciągnęłam wodę z torebki. Odkręciłam korek i napiłam się łapczywie pragnąć ugasić pragnienie i ból gardła.
-Byłaś niesamowita na zajęciach- przerwał ciszę Liam. Machnęłam ręką śmiejąc się.
-Taniec mnie tak wyrobił- dopowiedziałam. Wrzuciłam do swojej buzi miętową gumę. Pakowałam swoje rzeczy do torebki i opadłam na czerwone krzesło obite zamszem. Podciągnęłam nogi do góry. Nie widziałam czemu nie lubiłam siedzieć jakoś normalnie tylko po turecku czy z nogami ustawionymi na równi z tłowiem Poklepałam miejsce obok siebie i po chwili chłopak już siedziało obok mnie tocząc dalszą dyskusję. Podkuliłam nogi pod pupę i usiadłam do niego przodem. Nagle zaczęły ze sceny dochodzić hałasy.
-Liam nie bajeruj tam dziewczyny!
-Liam , Ty masz Danielle , ja się koleżanką mogę zająć- takie okrzyki było słychać w naszą stronę. Zabawne. Chłopak się zawstydził ,ale nie miał ku temu powodów. Czyżby byli zazdrośni? Po chwili zjawiła się pozostała czwórka. Czekaj jak oni się nazywali…One… One Direction.
-Maddy?- usłyszałam za sobą. Serce podeszło mi do gardła. Odwróciłam się gwałtownie. Przecież nikogo nie było tutaj. Zobaczyłam chłopaka z brązowymi tęczówkami , gdzie tańczyły rozbawione iskierki. Wyprostowane włosy. Czarujący uśmiech. Zakryłam dłonią usta.
- Pamiętasz mnie?- spytał chłopak. Skinęłam na „Tak”. Badałam każdy centymetr jego twarzy wzrokiem. Szukając odpowiedzi na swoje pytanie. Skąd ja go znam? I nagle mnie oświeciło. Poznałam go rok temu na urodzinach Danielle. Miał wcześniej na głowie burzę loczków. Wyglądał wtedy tak niewinnie.
-Liam? Ten od Danielle
-Nie wiedziałem ,że studiujesz aktorstwo
-Nie wiedziałam ,że jesteś sławny- zmałpowałam nieśmiało uśmiechając się do szatyna. Jego policzki oblał rumieniec. Zachichotałam pod nosem
-To dziwne ,ale prawdziwe- dodałam po chwili. Przypomniało mi się jak się poznaliśmy. Trochę niezręczna sytuacja
Zatłoczony klub tętniący muzyką. Upał choć zima na dworze. Drink za drinkiem. Wysokie obcasy. Bandażowana sukienka. Znałam tylko pojedyncze osoby , reszta całkowicie nieznana. Podeszła do mnie jubilatka trzymając za rękę dość przystojnego szatyna.
-To jest właśnie Maddy o , której Ci opowiadałam- odezwała się próbując przebić się przez hałas.
-Liam- wyciągnął dłoń.
-Madeleine Herrera- ujął moją dłoń i ją ucałował. Gentelman.
-Meksykanka?
-Brytyjka- uśmiechnęłam się dumnie.
Wyciągnęłam wodę z torebki. Odkręciłam korek i napiłam się łapczywie pragnąć ugasić pragnienie i ból gardła.
-Byłaś niesamowita na zajęciach- przerwał ciszę Liam. Machnęłam ręką śmiejąc się.
-Taniec mnie tak wyrobił- dopowiedziałam. Wrzuciłam do swojej buzi miętową gumę. Pakowałam swoje rzeczy do torebki i opadłam na czerwone krzesło obite zamszem. Podciągnęłam nogi do góry. Nie widziałam czemu nie lubiłam siedzieć jakoś normalnie tylko po turecku czy z nogami ustawionymi na równi z tłowiem Poklepałam miejsce obok siebie i po chwili chłopak już siedziało obok mnie tocząc dalszą dyskusję. Podkuliłam nogi pod pupę i usiadłam do niego przodem. Nagle zaczęły ze sceny dochodzić hałasy.
-Liam nie bajeruj tam dziewczyny!
-Liam , Ty masz Danielle , ja się koleżanką mogę zająć- takie okrzyki było słychać w naszą stronę. Zabawne. Chłopak się zawstydził ,ale nie miał ku temu powodów. Czyżby byli zazdrośni? Po chwili zjawiła się pozostała czwórka. Czekaj jak oni się nazywali…One… One Direction.
Rozkoszowałam się smakiem swojej sałatki
owocowej ,którą sobie przygotowałam. Banany, jabłka, kiwi i winogron. Orzeźwiło
mnie trochę. Już widziałam jak każdy z tej piątki chłopaków na mnie patrzył.
Jakby mnie widzieli. Najbardziej ten Harry mi się przyglądał , jakby szukał
jakieś „rysy” na moim nie skażonym wyglądzie czy może duszy? Tak , Liam. Jego
ciemne tęczówki pochłaniały moje jasne. Widziałam go zaledwie kilka razy , z
dwa , może trzy razy rozmawialiśmy. Było coś co biło od niego. Ciepło? Można
tak to nazwać. Reszta zespołu , fajne chłopaki. Louis , chyba wiecznie robiący
jakieś zamieszanie , byle by mówiono. Zayn , dość nieśmiały ,ale i uroczy ,
świetnie rysuje. Niall , słodki blondynek z gitarą na plecach.
Byłam znużona kolejnymi wykładami. Kocham teatr tak samo jak taniec ,ale jak można zachwycać się głębią koloru czarnych kotar? Bardziej bym podejrzewała to na malarstwie ,ale tutaj. Są one ważne ,ale po co rozmawiać o takich bzdetach jak można działać? W dłoni kolejna kawa z automatu. Białawy dymek wiruje nad napojem.
-Maaaddyy- usłyszałam tuż za sobą czyjś jakby przesłodzony głos. Odwróciłam się bokiem do swojego rozmówcy. Szeroki uśmiech , spodnie opuszczone w kroku. Dmuchnęłam kilka razy na ciecz , mały łyk i skrzywienie. Jeszcze za gorąca.
-Słucham Cię Harry
-Nie masz ochoty na kawę ? Wieczorem? Ty , ja z chłopakami i może Twoja siostra- zaproponował z nadzieją w głosie ,którą znam. Na pewno Annabeth mu odmówiła. Z jego oczu mogłam to wyczytać. Pokręciłam zabawnie nosem delikatnie go marszcząc.
-Jasne , czemu nie- oparłam się plecami o ciepły grzejnik na korytarzu. Znów podjęłam próbę napicia się kawy , która była sukcesem. Smakowałam kawy z mlekiem i z dwóch łyżeczek cukru. Nie lubiłam nigdy takiej kawy ,ale ona mogła chyba mi jedynie pomóc.
-Dzięki- chłopak mnie znienacka przytulił. Moje oczy zrobiły się większe ze zdumienia.
-Nie ma za co- odpowiedziałam rozbawiona sytuacją.
-To o 18 w sturbuksie…
Byłam znużona kolejnymi wykładami. Kocham teatr tak samo jak taniec ,ale jak można zachwycać się głębią koloru czarnych kotar? Bardziej bym podejrzewała to na malarstwie ,ale tutaj. Są one ważne ,ale po co rozmawiać o takich bzdetach jak można działać? W dłoni kolejna kawa z automatu. Białawy dymek wiruje nad napojem.
-Maaaddyy- usłyszałam tuż za sobą czyjś jakby przesłodzony głos. Odwróciłam się bokiem do swojego rozmówcy. Szeroki uśmiech , spodnie opuszczone w kroku. Dmuchnęłam kilka razy na ciecz , mały łyk i skrzywienie. Jeszcze za gorąca.
-Słucham Cię Harry
-Nie masz ochoty na kawę ? Wieczorem? Ty , ja z chłopakami i może Twoja siostra- zaproponował z nadzieją w głosie ,którą znam. Na pewno Annabeth mu odmówiła. Z jego oczu mogłam to wyczytać. Pokręciłam zabawnie nosem delikatnie go marszcząc.
-Jasne , czemu nie- oparłam się plecami o ciepły grzejnik na korytarzu. Znów podjęłam próbę napicia się kawy , która była sukcesem. Smakowałam kawy z mlekiem i z dwóch łyżeczek cukru. Nie lubiłam nigdy takiej kawy ,ale ona mogła chyba mi jedynie pomóc.
-Dzięki- chłopak mnie znienacka przytulił. Moje oczy zrobiły się większe ze zdumienia.
-Nie ma za co- odpowiedziałam rozbawiona sytuacją.
-To o 18 w sturbuksie…
***
Czuję się trochę rozczarowana.. Myślałam, że stać was na więcej.. ;c Przykro mi, że z odcinka na odcinek maleje liczba komentarzy, choć wiem, że nic się nie dzieje... No cóż. Mam nadzieje, że tym razem podoba wam się i mnie nie zawiedziecie. Dziękuję tym co dodali swój komentarz.
Komentujcie!
Pozdrawiam.
Hoodie_
Właśnie , czujemy się zawiedzione. My do was z sercem ,a z waszej strony dupa. Ale dziękuje wiernym "fanom" , którzy komentują nasze opowiadanie. Mam nadzieję ,że frekwencja się zmieni ,bo nasza praca idzie trochę na marne. Wierzę w Was ludzie ! Pozdrawiam Edith ; )
Właśnie , czujemy się zawiedzione. My do was z sercem ,a z waszej strony dupa. Ale dziękuje wiernym "fanom" , którzy komentują nasze opowiadanie. Mam nadzieję ,że frekwencja się zmieni ,bo nasza praca idzie trochę na marne. Wierzę w Was ludzie ! Pozdrawiam Edith ; )
Błagam nie przejmujcie się, że jest coraz mniej jest komentarzy. Ja zawsze staram się napisać choć króciutki komentarzyk, bo coraz bardziej podoba mi się wasze opowiadanie. I zawsze z chęcią czytam kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ;) Jest tak, że jedna z was jest podobna do Annabeth, a druga do Mady? Jak tak, to która do której? Nie przejmujcie się małą liczbą komentarzy. Anonimom się nie chce pisać, bo trzeba potem ten kod wpisywać, ale można to ponoć usunąć. Mogłybyście to zrobić? Czekam na nowy rozdział, Andzia ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za tą opcję. Już udało mi się ją usunąć. Przepraszam, że wgl była, ale zdawało mi się, że ją wyłączałam. Tak, czy inaczej już poczyniłam kroki by było wam łatwiej wyrażać swoje opinie.; )
UsuńPowinnyście dodawać rozdziały częściej, bo bardzo możliwe, że dziewczyny zapominają o tym blogu ponieważ rzadko dodajecie coś nowego. Znając Edytę to podejrzewam, że macie napisane już sporo do przodu. :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;D
UsuńA jam mam pytanie do cb Angeliko dlaczego usunęłaś blogi ? Kompletnie cie nie rozumiem ;/
Przepraszam, ale musiałam. Miałam trochę problemów prywatnych związanych z prowadzeniem tych blogów. Od wakacji zamierzam zacząć pisać coś nowego, więc mam nadzieję, że to niektórych pocieszy.
Usuńoooo. jakie to jest zajebiste. i takie... jakby to ująć... tajemnicze? nie... kurde. dopisze w następnym jak wpadnie mi odpowiednie słowo. Edytka pewnie sie domysli o co mi chodzi, ale to tam... najważniejsze, że mi sie straasznie podobało! piszczie szybko kolejny! ♥
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
caroots.
jak ja to kocham! o maaaatko :o rozdział boski. jesteście niesamowite, dziewczyny. good job :) xx
OdpowiedzUsuńSuper rozdział jak wszystkie poprzednie.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać spotkanie na kawie.
Pozdrawiam Aneta=]
Rozdział świetny ! Musze przyznac ze ciekawy pomysl na blizniaczki jedna optymistka druga yy.. realistka(?).
OdpowiedzUsuńNie przejmujcie sie mała iloscia kometarzy, mysle ze jak juz akcja bedze sie jeszcze bardziej rozwijac i bedzie cos szokujacego to zaczna dawac kometarze ;)
Czekam na kolejny ^^
Pozdrawiam.
genialne! nie przejmuj sie komami. :(
OdpowiedzUsuńzapraszam do komentowania 23 rozdziału i niespoodzianki która własnie sie pojawiła :)
galaxy-strawberry.blogspot.com
Podoba mi sie :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział . wgl podoba mi się bardzo w jaki sposób piszecie . niesamowity talent ... pozazdrościć . czekam na kolejny .
OdpowiedzUsuńUwielbiaam ;)
OdpowiedzUsuńJesteście genialne,ale to już raczej wiecie ;) Bardzo,bardzo mi się podoba!Ciekawy pomysł,jeszcze takiej kombinacji nie widziałam ;]
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam!
Natalia Xxx.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać ich spotkania.
Czekam na następny <3
Podoba mi się! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://tell-me-a-lie-lara.blogspot.com/
Genialne - jedyne słowo, które nasuwa mi się w tym momencie na myśl po przeczytaniu dotychczasowych części opowiadania. Intrygująca, a zarazem tajemnicza fabuła od razu przypadła mi do gustu. Do tego macie świtne pomysły. Cierpliwie czekam na następny rozdział. :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie na: trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com